Z góry przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne i powtórzenia! Niestety tej sztuki jeszcze nie opanowałam.;c
Ale poza tym mam nadzieję, że wam się spodoba! Dzięki za trzy komentarze pod bohaterami. Mam nadzieję, że tutaj też się coś pojawi.;D Pozdrawiam i całuję ~` Natasha.xoxo
ps. następny rozdział prawdopodobnie w środę. ;>
"Tak sobie teraz myślę - gdy mówiłeś, że będziesz na zawsze miałeś na myśli miesiąc, racja?"
Zamknęłam mój stary pamiętnik i odłożyłam go na półkę. Co mnie podkusiło, by go przeczytać? Tylko zepsuło mi to humor...
Rzuciłam okiem na blizny, na moim lewym nadgarstku. Dlaczego to robiłam? Nie mam pojęcia. Nie pomyślałam wtedy, że te 'pamiątki' zostaną ze mną już na zawsze. Pamiętam, że by sobie ulżyć, wstrzykiwałam sobie morfinę do krwi. Było mi wtedy tak dobrze, zapominałam o wszystkich problemach. Nie zwracałam uwagi na to, że mogłam się uzależnić. Dla mnie było ważne tylko to, by wziąć następną dawkę.
Z rozmyśleń wyrwały mnie kroki z korytarza. Włożyłam bransoletki na rękę i wstałam z parapetu na którym siedziałam. W drzwiach pojawiła się Amy. Jak zwykle cała w skowronkach, z uśmiechem na twarzy i zapewne nieprzyzwoitymi myślami.
- No cześć. - zaćwierkała mi nad uchem. - Co ty taka osowiała?
- A nic, jakoś tak. - wzruszyłam ramionami. - Na poprawę humoru możesz zabrać mnie na zakupy! - zaśmiałam się.
- Z wielka chęcią! Już nie mam się w co ubrać. Dziewczyny z mojego roku chodzą takie odstrzelone, a ja mam łachmany z tamtego sezonu. - westchnęła. - Za piętnaście minut koło auta. - rzuciła i zniknęła z mojego pola widzenia.
Szybko wygrzebałam z szafy jakieś ciuchy i udałam się z nimi do łazienki. Tam zrobiłam sobie delikatny makijaż, uczesałam włosy w luźnego koka i przebrałam. Potem ostatnie spojrzenie w lustro i uznałam, że wyglądam dosyć dobrze jak na nieprzespaną noc. Ale o tym kiedy indziej...
Po drodze wstąpiłyśmy jeszcze po Melanie, a potem prosto do centrum!
Jak wiadomo, godziny popołudniowe to i tłumy w sklepach. Przy wejściu nawrzeszczała na nas jakaś staruszka, że nie mamy za grosz kultury! Dlaczego? Bo zamknęłyśmy drzwi, widząc, że ona idzie. Dodam, że były one automatyczne...
- Och! Nie rozumiem starych ludzi. - parsknęła Mel. - O wszystko się czepiają.
- Melanie! Trochę szacunku. - upomniałam ją. - Ale w sumie się zgadzam. - uśmiech pojawił się na mojej twarzy. - Który sklep zaliczymy pierwszy?
- Ja tam nie wiem który wy, ale ja lecę na kosmetyki! - powiedziała moja siostra i dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.
- Ja to bym najpierw coś zjadła. - zamruczała moja przyjaciółka. W efekcie tego udałyśmy się do kawiarni, która znajdowała się na samym dole.
Muzyka przyjemna dla uszu leciała w tle, ściany były koloru jaśminowego, a sufit biały. Stoliki zwyczajne, drewniane. Natomiast zamiast krzeseł były głębokie fotele, wypełnione miękkimi poduszkami. Zajęłyśmy miejsce w kącie, zaraz koło szatyna popijającego kawę. Swoja drogą był dosyć przystojny. Krótko przystrzyżone włosy, brązowe oczy i tatuaż na prawej ręce. Ubrany był w koszulę w kratę i ciemne jeansy.
- Fajny, no nie? - zagadnęła do mnie Melanie.
- Co? Kto? Nie wiem o czym mówisz... - odparłam zmieszana.
- Ten chłopak. Idź, zagadaj. Od roku nie miałaś faceta. - westchnęła. W sumie miała rację. Jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie na randki. Ostatnio cały wolny czas poświęcałam nauce.
- Daj spokój. Pewnie na kogoś czeka. - machnęłam ręką. W tym samym momencie zauważyłam, że do kawiarni wchodzi wysoka brunetka i dosiada się do owego chłopaka. - Mówiłam. - dodałam po chwili.
- Oj przesadzasz... - powiedziała, wyciągając z kurtki telefon. - Przepraszam, rodzice dzwonią. Idź mi zamów coś do picia. - po tych słowach, oddaliła się ode mnie, a ja podeszłam do baru.
Dla siebie zamówiłam szarlotkę i sok pomarańczowy, natomiast dla Mel kawę i sernik. Barmanka podała mi sok, a na resztę musiałam chwilę poczekać. Pech chciał, że gdy się obróciłam wpadłam na chłopaka, któremu się chwilę temu przyglądałam. Cały sok wylał się na jego koszulę.
- Przepraszam cię, zamyśliłem się... - powiedział szybko.
- Nie, to moja wina. - rzuciłam sięgając po chusteczkę. - Zaraz to wytrę... - zacięłam pocierać materiał.
- Nie trzeba, spierze się. - na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Jestem Liam.
- Natasha, miło mi. - odwzajemniłam uśmiech.
- Może przysiądziesz się do nas z koleżanką? - spojrzał na mnie.
- Nie chcemy wam przeszkadzać. - przygryzłam dolną wargę. - Wracaj do dziewczyny bo pewnie się denerwuje. - zaśmiałam się nerwowo. Jego oczy były piękne. Gdyby nie miała nic innego do roboty, to mogłabym patrzeć się w nie całe życie.
- To nie moja dziewczyna, przyjaciółka. - sprostował. - Nie czytasz gazet? - spytał.
- A co do tego mają gazety...?
- No bo... Nie ważne. - przełknął głośno ślinę. - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Na razie. - wrócił do swojego stolika. Po chwili ja uczyniłam to samo.
Reszta dnia minęła całkiem miło. Zakupy jak najbardziej udane. Kupiłam całe mnóstwo nowych ubrań, kosmetyków i butów. Dzień na wielki plus! Ale jutro poniedziałek... Znów trzeba iść na uczelnię i słuchać nudnych wykładów profesorów. Nie wiem, czy będę mogła się skupić; w głowie cały czas mam obraz tajemniczego szatyna o imieniu Liam...
O jeju. *o*
OdpowiedzUsuńJest cudowny. ! ;*
Znalazłam twojego bloga na bestach. xD To ty chyba go dodałaś. xD
I dobrze zrobiłaś. ^o^
Nareszcie jakiś blog w roli głównej z Liam'em. ! Ubóstwiam cię. ! ;*
Rozdział jest na prawdę świetny. ! Masz talent. ! Widać że piszesz z pasją. ;D
Nie da rady wcześniej... ? ;cc Nie wiem czy wytrzymam. ;cc ;*
Już cię kocham. ! <3/ Martyna. ;33 <3
Genialne *.*
OdpowiedzUsuńBaaardzo, ale to bardzo mi się podoba :)
http://dominikay-blog.blogspot.com/
Bardzo mnie zaciekawiło to opowiadanie *-* .. xoxo
OdpowiedzUsuńHehe nie taki tajemniczy skoro zna imię :P
OdpowiedzUsuńWięc rozdział troszkę krótki, ale za to wspaniały :) Jak na początek jest bardzo bardzo dobrze:P Zdecydowana i najlepsza akcja była ze staruszką heheh
A niecierpliwością czekam na nn :)